"Czuję głód do grania w piłkę" - Marcin Jackowiak
Jesteś wychowankiem Huraganu. Kiedy pierwszy raz pojawiłeś się w drużynie seniorów byłeś zawodnikiem, który z pewnością starał uczyć się od starszych kolegów. Dziś myślę, śmiało można powiedzieć, że to Ty możesz pomagać młodszym wychowankom naszego klubu. Jak możesz porównać te ww. okresy Twojej gry w Huraganie?
Miałem 16 lat wchodząc do szatni świeżo po awansie do IV ligi, gdzie byłem kilka lat młodszy niż najmłodszy z zawodników, oczywiście, że starałem się podglądać starszych kolegów na boisku i wyciągać z tego jak najwięcej. Ciężko jest te okresy porównywać, wydaje mi się, że jestem zupełnie innym zawodnikiem.
W tamtym czasie dopiero ogrywałem się w seniorskiej piłce, mimo wszystko grałem regularnie, a braki techniczne nadrabiałem walką. Teraz moja rola na boisku i w szatni wygląda inaczej, wciąż nie brakuje mi zapału, ale czuję większą swobodę w grze, potrafię ją wziąć na siebie i staram się liderować, a nie tylko być na boisku.
Przez ostatni rok nie grałeś w piłkę. Zdradzisz czym była spowodowana absencja? Co skłoniło Cię do powrotu?
Tak, ostatni rok zająłem się realizacją swojej pasji, czyli naukami o żywieniu człowieka. Skupiłem się na nauce oraz rozwijaniu swojej 'działalności' i chociaż dalej to robię, to w tamtym czasie potrzebowałem więcej czasu i też moja organizacja była nieco gorsza, przez to zabrakło mi go na treningi czy mecze. Druga sprawa to chwilowy brak chęci do gry w piłkę, po ciężkim sezonie, w którym odgrywaliśmy rolę outsidera, piłka już tak nie cieszyła.
Widocznie potrzebowałem tej przerwy, bo w tym momencie czuję głód do grania w piłkę, dodatkowo do powrotu skłoniła mnie możliwość połączenia dwóch największych pasji. Kiedyś chciałbym zajmować się żywieniem zawodowych piłkarzy, ale teoria czytana z podręczników akademickich to jedno, dzięki graniu mam możliwość praktykowania różnych rozwiązań dietetycznych na sobie i często na kolegach z drużyny.
Jak wyglądają w takim razie oczekiwania dotyczące obecnego sezonu w Twoim wykonaniu?
Myślę, że zarówno zarząd jak i sztab szkoleniowy znając mnie, oczekują przede wszystkim zaangażowania, po części także kierowania poczynaniami drużyny, nie tylko ze względu na styl mojej gry, cechy charakteru czy posiadane umiejętności, ale także pozycje na boisku.
Ja sam postawiłem sobie indywidualne cele na ten sezon, które chcę spełnić i spełnię, ale konkretne przemyślenia zostawię dla siebie. Chciałbym także podkreślić, że to nie tak, że przez ten rok nic nie robiłem. Trenowałem ciężko, ale niekoniecznie na boisku.
Twoją pasją jest dietetyka, której poświęcasz dużo czasu. Kiedy i w jakich okolicznościach zaraziłeś się tą dziedziną nauki?
Pamiętam, że na początku III klasy LO zadałem sobie pytanie, które zwykle trapi osoby w tym wieku: „Co tak naprawdę chce robić w życiu”? Piłka nożna na najwyższym poziomie stawała się coraz bardziej marzeniem niż celem do osiągnięcia.
W tym też czasie zacząłem interesować się ogólnie pojętym zdrowym stylem życia i zdobywać wiedzę nauk ścisłych, co miało zaprocentować dobrym wynikiem na maturze i dostaniem się na studia dietetyczne. Przygoda trwa do dziś, a dietetyka pasjonuje mnie tak samo mocno i zajmuje większość mojego czasu.
Jak ocenisz dotychczasowe spotkania w Waszym wykonaniu?
W każdym z dotychczasowych spotkań przeważaliśmy, prowadziliśmy grę i kreowaliśmy mnóstwo okazji do zdobycia bramek. W pierwszych trzech meczach dodatkowo byliśmy skuteczni, co pozwoliło zdobyć komplet punktów. Gdy gościliśmy drużynę ze Skoków było już nieco bardziej wyrównanie, chociaż przy odrobinie szczęścia to my mogliśmy się cieszyć z kompletu punktów.
Niedzielnej porażka? Trzeba jak najszybciej zapomnieć o tym co się stało. Sezon jeszcze długi, z pewnością możemy obiecać, że damy z siebie wszystko w następnych potyczkach.
Niestety ostatni pojedynek w Waszym wykonaniu nie poszedł po myśli drużyny. Poprosimy o Twoją ocenę ostatniego przegranego przypomnijmy spotkania.
Ciężko podsumować taki mecz. Nie mówię już nawet o wyniku, ale o stylu w jaki doznaliśmy tej porażki. Przeciwnicy byli lepsi od nas o dwa strzelone gole i należą się im gratulacje, ale na tym ich wyższość w tym spotkaniu się kończy. Każdy kto oglądał ten mecz widział, że to my kontrolowaliśmy grę i od samego początku narzuciliśmy warunki.
Niestety nie da się wygrać nie strzelając gola, (szczególnie gdy ma się tak dogodne sytuacje) dodatkowo dosłownie dając w prezencie przeciwnikom obydwie bramki. W naszej grze przede wszystkim brakowało dokładności, sam zagrałem kilka piłek za które mogę się wstydzić. Musimy pogodzić się z rezultatem końcowym, podnieść głowy i trenować dalej.
„Styl” gry gospodarzy tego meczu sprawi, że jeszcze niejedna drużyna straci na ich boisku punkty. My w kolejnym meczu pokażemy, że był to zwykły wypadek przy pracy.
Nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć powodzenia w dalszej części sezonu i dziękuję za rozmowę. (bs)