"Mamy jasny cel" - trener seniorów Paweł Kutnia
Trenerze, z tej zakończonej bitwy jaką była runda jesienna nie możemy chyba powiedzieć, że wchodzimy zwycięsko, ale czy nadal możemy liczyć, że wojna w czerwcu przyszłego roku ostatecznie zakończy się naszą victorią?
Paweł Kutynia: Cel sportowy związany z wynikiem na koniec rundy jesiennej jaki sobie wspólnie z zarządem klubu i zawodnikami postawiliśmy był na pewno wyższy niż 4. miejsce i 6 punktów straty do lidera. Końcowy wynik jest zawsze sumą zdobytych punktów w poszczególnych meczach i z tej perspektywy nie jestem zadowolony ze spotkań w których traciliśmy punkty. Każde z nich miało swoją historię i niewątpliwie popełnione zostały błędy nie tylko w trakcie meczu, ale również w przygotowaniu do danego spotkania, doboru kadry itd.
Biorę pełną odpowiedzialność za przegrane i zremisowane mecze. Wiem, że tylko ciężka praca może spowodować, że zwycięstw będzie więcej niż w poprzedniej rundzie. Gdybym nie wierzył w zawodników, wszystkie osoby związane z klubem i swoją pracę to nie mówił bym głośno o celu jaki sobie postawiliśmy czyli awans do IV ligi. Mam świadomość, że najłatwiej byłoby powiedzieć, że będziemy grać jak najlepiej i zobaczymy co z tego wyjdzie. Jeżeli jednak organizacyjnie jesteśmy przygotowani co najmniej o jeden stopień wyżej, sportowo przy wzmocnieniach, które podniosą rywalizację mamy prawo chcieć więcej to dlaczego mam zakłamywać rzeczywistość i twierdzić, że nie gramy o awans. Mamy jasny cel i go zrealizujemy.
Patrząc po samych, „suchych” wynikach zabrakło chyba trochę stabilizacji formy. Często zwycięstwa przeplatane były z porażkami. Czym można wytłumaczyć np. wygraną w Obornikach z liderem 4:0 by tydzień później przegrać u siebie z Zamkiem 0:2?
Każdy mecze analizuję bardzo dokładnie, ale nie chciałbym odkrywać na forum kart opowiadając o naszych dobrych i słabych stronach. Wszyscy wiedzą, że zespołom chcącym grać w piłkę lepiej się gra jak przeciwnik myśli tak samo, a nie broni się 10. zawodnikami w swoim polu karnym licząc na kontrę. Niech jednak nasi rywale nie wyciągają z tego oczywistego stwierdzenia za daleko idących wniosków bo na wiosnę znajdziemy i na takich przeciwników sposób nie zapominając, że gra w piłkę poza zdobytymi punktami w tabeli ma również cieszyć zawodników i kibiców.
Spodziewał się Pan tak wyrównanej i nieprzewidywalnej zarazem rywalizacji w naszej lidze? Gdyby nie rywale nasza sytuacja mogłaby być zdecydowanie trudniejsza…
W swojej 15. letniej pracy na poziomie piłki seniorskiej od 3. do 5. ligi nauczyłem się pokory. Często jesteśmy zapatrzeni w najbliższe otoczenie i nie dociera do nas fakt, że gdzieś tam również są kluby, które mają większe lub mniejsze problemy, ale często równie ambitnych i utalentowanych zawodników, trenerów oraz kilka (zawsze za mało) osób chcących społecznie pomagać w organizacji klubu. Tabela pokazuje, że "spadkowicze" chcą wrócić do czwartej ligi i tego się spodziewałem. Nieprzewidywalność wyników związana z zróżnicowanym poziomem sportowym, stanem boisk i tak zwaną kulturą gry rzeczywiście wiele razy minie zaskoczyła.
Jak ocenia Pan z krótkiej perspektywy reformę dot. IV ligi, a co za tym idzie ligi międzykręgowej w której rywalizujemy?
Jestem zwolennikiem nie tylko w sporcie oceniania wszelkich zmian w kontekście dłuższego okresu czasu, więc zobaczymy po 2-3 sezonach jakie korzyści i straty ona przyniosła i wtedy można obiektywnie ją ocenić. Pamiętam, jak reforma była w 3. lidze i kluby również miały wiele zastrzeżeń związanych głównie z kosztami, a dzisiaj nikt z tych zespołów nie chciałby powrotu do poprzedniej formuły. Każdy z zawodników, trenerów, działaczy, sponsorów (a przynajmniej tak powinno być) chce, żeby jego klub grał jak najwyżej. Rywalizował na kolejnych szczeblach od sołectwa przez gminę, powiat, województwo, kilka województw itd. aż do szczebla centralnego.
Żadna jednak reforma nie zastąpi ludzi. Jeśli zwodnicy, sztab trenerski, pracownicy kluby i osoby odpowiadające za organizację w danym klubie nie będą miały wparcia w kolejnych chcących działać dla klubu to sama zmiana przepisów nie wpłynie na podniesienie poziomu sportowego co było w zamiarze reformy.
Okres przygotowawczy rozpoczniemy 15 stycznia. Mamy plan przygotowań, znamy sparingpartnerów. Czy mamy również plan na to aby jednak zwiększyć zarówno rywalizację jak i jakość w drużynie?
Odpowiedź jest prosta: potrzebujemy 3-4 zawodników dodatkowo i pozostania tych którzy będą chcieli dać z siebie więcej niż 100% w najbliższej rundzie, a takich zawodników w klubie jest zdecydowana większość.
Za Panem trzecia runda w roli trenera seniorów Huraganu. Jak ocenia Pan ten okres spędzony w klubie? Rozumiemy, że wiosną duet trenerski Kutynia – Przybylski nadal pozostanie w Pobiedziskach?
Nie będę dyplomatą i powiem jak zawsze uczciwie, że z żadnej z tych rund nie jestem zadowolony bo w każdej można było osiągnąć więcej. Nie ukrywam, że sportowymi wynikami na tą chwilę nie nadążamy za organizacją, ale nie oznacza to, że zespół nie ma potencjału i umiejętności czy źle pracuje. Na wszystko potrzeba czasu, a nie w każdym klubie jest to oczywiste.
W Huraganie można odczuć, że ważna jest praca długofalowa, mocne fundamenty na dobry zespół i szkolenie w dłuższej perspektywie, a nie tylko na jeden sezon za duże pieniądze. W życiu staram się kierować zasadami. Jedna z nich jest taka, że jak decyduję się na pracę w jakimś klubie to daję z siebie wszystko. Nie zachłystuję się pojedynczymi pozytywnymi wynikami i nie uciekam jak jest trudno. Gdybyśmy po pierwszej rundzie mieli 12 punktów przewagi i cel awansu byłby bliski to nad propozycją pracy dającą awans sportowy bym się mógł zastanawiać. Dzisiaj cel jest jeden – awans i dopóki nie stanie się on faktem nie zabraknie mi i trenerowi Przybylskiemu motywacji do pracy.
Starsze wywiady pojawiające się na łamach naszej strony dostępne TUTUJ.