"Najważniejsze, żeby wszyscy ciągnęli linę w jednym, tym samym kierunku" - Maciej Ratajski
Jednym spośród czterech nowych zawodników Huraganu, którym nie udało się zadebiutować jeszcze w czerwono-czarnych barwach jest doświadczony 34-letni obrońca Maciej Ratajski. "Rataj" dołączył do drużyny w lutym tego roku i nadal czeka na pierwszy oficjalny występ w Pobiedziskiej drużynie. Kolejny wywiad z cyklu "Huraganiści w sieci" poniżej.
Wróciliście do treningów po blisko 10 tygodniach przerwy. Frekwencja na treningach pokazuje, że chyba wszyscy czekali na ten moment…? Chyba wracamy do normalności?
Zdecydowanie za długo trwała rozłąka z piłką spowodowana epidemią koronawirusa. Na szczęście po tych 10 tygodniach przerwy możemy znowu trenować „w miarę normalnych warunkach”. Myślę, że każdy z zawodników wyczekiwał momentu, kiedy dostaniemy zgodę na powrót na boisko. Ten fakt potwierdza bardzo wysoka frekwencja treningowa. Liczę, że normalność (taka stuprocentowa) wróci do nas już niebawem i będziemy mogli bez żadnych komplikacji przygotowywać się do kolejnego sezonu w V lidze i walki o awans.
Jesteś wychowankiem Warty Poznań, później były krótkie epizody w Victorii Września i dwa sezony Sparcie Oborniki. Blisko 10 lat byłeś zawodnikiem i przez długi okres kapitanem GKS Dopiewo. Przybliż kibicom Huraganu swoją piłkarską sylwetkę oraz dotychczasowe osiągniecia.
Przygodę z piłką nożną rozpocząłem w wieku 10 lat w poznańskiej Warcie, gdzie trenowałem i grałem do osiągnięcia wieku seniorskiego. W drużynie seniorów Warty rozegrałem kilka oficjalnych spotkań w ramach Pucharu Polski, a także zaliczyłem debiut na boiskach tzw. starej III ligi. Niestety nie miałem szans na regularną grę w lidze w zielono-białych barwach, więc podjąłem decyzję o przeniesieniu do IV-ligowej Victorii Września, gdzie wówczas rolę pierwszego szkoleniowca pełnił obecny asystent Trenera Kutyni – Jacek Przybylski. Po rocznym pobycie we Wrześni, przeniosłem się do beniaminka IV ligi – Lechity Kłecko. Do gry w Lechicie namówił mnie trener Tomasz Mazurkiewicz (obecny asystent pierwszego trenera Reprezentacji Polski Jerzego Brzęczka), z którym miałem okazję współpracować jeszcze w czasach juniorskich Warty (trener Mazurkiewicz przez pewien okres był asystentem naszego trenera Andrzeja Żurawskiego). Po roku spędzonym w Kłecku przeniosłem się do obornickiej Sparty, gdzie już w pierwszym sezonie udało się wygrać rozgrywki IV ligi i awansować do III ligi. W III lidze grałem jednak tylko pół roku, gdyż ze względów organizacyjno-finansowych zespół się mocno osłabił i w ten sposób trafiłem do GKS-u Dopiewo, który reprezentowałem przez ponad 10 lat, a większość tego czasu biegałem po boisku z opaską kapitańską. W żółto-niebieskich barwach także udało mi się awansować do III ligi w sezonie 2009/10, a już w pierwszym sezonie III ligi osiągnęliśmy historyczny sukces dla dopiewskiego klubu jakim było zdobycie III miejsca w ligowej tabeli. Po tym sezonie zostałem wybrany przez Zarząd Klubu najlepszym zawodnikiem sezonu, co w mojej przygodzie z piłką jest bardzo cennym trofeum jeśli chodzi o indywidualne wyróżnienia. W III lidze graliśmy przez 4 sezony. Następnie jednak doszło do spadku do IV ligi, a później przez reorganizację rozgrywek IV ligi i połączenia dwóch grup południowej i północnej spadliśmy także do V ligi. Moja przygoda z GKSem Dopiewo zakończyła się dość kuriozalnie. Jednak czas oraz decyzję wojewódzkich związków pokazały, że moje ostatnie pół roku spędzone w Dopiewie zakończyło się także sukcesem w postaci awansu klubu do IV ligi. Można powiedzieć, że jest to swoistego rodzaju klamra – przychodziłem do Dopiewa w IV lidze i pozostawiłem Dopiewo w IV lidze.
Zimą zastanawiałeś się czy „skończyć z piłką”. Zdecydowałeś się jednak dalej biegać po zielonej murawie. Takie rozterki póki co to już chyba historia?
Owszem miałem takie dylematy. Sposób w jaki pożegnano się ze mną w Dopiewie po tylu latach reprezentowania żółto-niebieskich barw i podejście obecnych władz klubu do całego zespołu, którego byłem kapitanem dość mocno podciął mi skrzydła i odebrał chęć dalszego angażowania się w piłkę nożną. Straciłem wiarę, że na tym poziomie można stworzyć coś fajnego. Praca i zaangażowanie jakie włożyłem w budowę silnego, zgranego i monolitycznego zespołu, który ostatecznie awansował do IV ligi okazało się nic nie warte i roztrwonione w kilka tygodni przez niekompetentne osoby zarządzające klubem. Jest to już jednak historią, a ja na szczęście w Pobiedziskach znalazłem iskierkę nadziei, że są jeszcze miejsca w niższych ligach, skupiające ludzi z pasją i zaangażowaniem, w których można pracować nad budową perspektywicznego klubu piłkarskiego. A co najważniejsze - widać, że w Pobiedziskach obrany kierunek rozwoju klubu jest mocno wspierany i akceptowany przez Urząd Miasta i Gminy, Ośrodek Sportu i Rekreacji oraz wszystkie osoby zaangażowane w prawidłowe funkcjonowanie klubu począwszy od Prezesa i cały Zarząd, przez trenerów, kierowników, zawodników zespołu seniorów oraz całą Akademię Huraganu. Najważniejsze, żeby w takich projektach wszyscy ciągnęli linę w jednym, tym samym kierunku.
Wiemy również, że po odejściu z GKS miałeś kilka propozycji z inny klubów, również z IV-ligi. Co skłoniło Cię do wyboru Huraganu?
Tak propozycji miałem dość sporo. Ale nawiązując do mojej wypowiedzi powyżej – ja nie wiedziałem czy w ogóle chcę jeszcze grać w piłkę po tym co zaszło w Dopiewie. Dzwoniło do mnie wielu trenerów i Prezesów, którzy znali moją personę z ligowych poczynań. Dlaczego ostatecznie postanowiłem jeszcze nie odwieszać butów na kołek i wybrałem Huragan Pobiedziska? Powodów jest kilka. Pierwszym z nich jest osoba Trenera Pawła Kutyni, który namawiał mnie do gry w czerwono-czarnych barwach praktycznie co pół roku już od dobrych kilku lat. Drugim – osoba Prezesa Grzegorza Krawczyka, z którym szybko znalazłem wspólny język, a przedstawiona mi wizja rozwoju klubu i zespołu seniorów wpisuje się w moje wyobrażenie prawidłowo funkcjonującego zespołu piłkarskiego na tym poziomie rozgrywkowym. Po trzecie dołączenie do zespołu w tym samym czasie – Przemka Halasza i Macieja Duszyńskiego, z którymi miałem przyjemność grać w GKS-ie Dopiewo i znając ich wartość boiskową wiedziałem, że będą mocnymi punktami zespołu. Po czwarte szeroka kadra zespołu seniorów Huraganu Pobiedziska będąca mieszanką doświadczenia i młodości, którą miałem okazję obserwować przed podjęciem ostatecznej decyzji i od samego początku widziałem w tym zespole ogromny potencjał sportowy pozwalający na osiąganie najwyżej postawionych celów. Swoją cegiełkę do takiego rozwoju sprawy dołożył też Łukasz Maciejewski, którego znam jeszcze z czasów gry w Sparcie Oborniki. Z Łukaszem rozmawiałem bardzo dużo na temat zespołu i mojego ewentualnego dołączenia do klubu. No i nie mogę zapomnieć o infrastrukturze jaką dysponuje klub – chyba każdy zawodnik chciałby trenować i rozgrywać swoje mecze na tak idealnej murawie, pięknie położonego stadionu piłkarskiego w Pobiedziskach. Te wszystkie czynniki połączone w jedną całość sprawiły, że zostałem zawodnikiem Huraganu.
Zawodnikiem HP zostałeś w lutym tego roku, czyli tak naprawdę nie udało się Tobie zadebiutować w oficjalnym meczu. Czy kibice w Pobiedziskach mogą być spokojni, że zobaczą „Rataja” na stadionie Huraganu w rundzie jesiennej biorąc pod uwagę, że za chwilę otworzy się okienko transferowe?
Bardzo czekałem na możliwość oficjalnego wybiegnięcia na murawę stadionu przy ul. Kiszkowskiej w ligowym meczu i pokazania się z jak najlepszej strony lokalnej publiczności. Niestety epidemia koronawirusa pokrzyżowała te plany. Cel przedstawiony mi, ale także całemu zespołowi przez Zarząd i sztab szkoleniowy jest jeden – awans drużyny seniorów do IV ligi. Podjąłem rękawicę już w lutym i mam zamiar ten cel wraz z całym zespołem zrealizować w zbliżającym się sezonie V ligi.
Na ten moment runda jesienna sezonu 2020/21 ma rozpocząć na początku sierpnia. Twoim zdaniem wybiegniemy zgodnie z planem na boisko?
Bardzo na to liczę i wiem, że wszyscy chłopacy z naszego zespołu czekają z utęsknieniem na ten moment, kiedy będziemmy mogli znów walczyć na boisku o ligowe punkty. Mam nadzieję, że liga ruszy bez żadnych opóźnień z początkiem sierpnia, ale jak pokazał ostatni czas – niczego nie możemy być pewni w stu procentach. Wierzę jednak, że sytuacja z koronawirusem zostanie do tego czasu opanowana i będziemy mogli zgodnie z planem, pewnie ruszyć w marsz po IV ligę.